18:39

DWÓR CIERNI I RÓŻ - SARAH J MAAS

DWÓR CIERNI I RÓŻ - SARAH J MAAS


Tytuł : Dwór Cierni i Róż


Autor: Sarah J Maas




„Nie wstydź się nawet przez chwilę robienia tego, co przynosi ci radość”




Na kocioł, ja nie wstydzę się tego, że Dwór Cierni i Roż stał się jedną z moich ukochanych serii.

Gdyby ktoś powiedział mi podobną rzecz przed przeczytaniem książki pewnie kazałabym mu puknąć się w czoło 😉







Jak cudownie dać się tak miło zaskoczyć ACOTAR to prawdziwa petarda! 





Literatura New Adult może się znudzić. Szczególnie czytelnikowi, którego nastoletnie lata minęły i sporo się owej w życiu naczytał. Książki te jeśli dobrze napisane potafią jednak w niesamowity sposób rozbudzić naszą wyobraźnię, pozwalają nam przeżyć miłosne uniesienia i oczywiście ratować świat z młodymi bohaterami. Co powinna mieć powieść, żeby wybić się w gąszczu podobnych, nie oszukujmy się, dość schematycznych książek? O to możemy zapytać Sarah J Maas. Ta książka jest o niebo lepsza od „Szklanego tronu”, jestem pod ogromym wrażeniem jak autorka rozwinęła swój styl pisania od tego czasu,  i na kocioł – jak ta książka wciąga!  Jest to również preludium przed drugą częścią trylogii, która bez dwóch zdań wymiata.



 Fabuła:



"Siedem Dworów Prythianu, każdy z własnym księciem, każdy groźny na swój niepowtarzalny sposób. Oni nie są zwyczajnie potężni. Oni stanowią potęgę."



Są książki które zatopią Was w swoim baśniowym, tajemniczym i niebezpiecznym świecie po same brzegi.  Ta zanurzy Was w Kotle.  Postaram się jedynie zaRHYSować 😉 Wam fabułę, żebyście sami mogli przekonać się na własnej skórze co potrafi Sarah J Maas.

Witajcie w niebezpiecznym Prythianie rządzonym przez nieśmiertelnych i poteżnych Fae, kraina ta od południa otoczona jest murem, za którym na marnym skrawku lądu żyją śmiertelnicy (my śmiertelni, biedni ludzie zawsze mamy najgorzej!)

W książce występuje narracja pierwszoosobowa, a całą historię poznajemy oczami Feyry , dziewietnastoletniej dziewczyny, która ma w życiu lekko mówiąc przerąbane.

Muszę uczciwie przyznać, że do książki zabierałam się bardzo topornie , początek szedł mi mniej więcej tak dobrze jak Voldemortowi bycie słodziakiem.








No dobra, nawet jemu wychodziło to lepiej niż mi . Dlatego nie zniechęcajcie się i dajcie historii się rozwinąć, a zapewniam was, że nie pożałujecie. Feyra jest jedyną żywicielką swojej rodziny, składającej się  jeszcze z dwóch sióstr i ojca. Pewnego dnia dziewczyna wybiera się na polowanie i rani śmiertelnie ogromnego wilka, który okazuje się nie być wcale takim zwykłym wilkiem, lecz Fae w wilczej skórze. Niestety (bądź stety ) dla Feyry pomiędzy krainami śmiertelników, a Prythianen istnieje traktat, który ogólnie rzecz ujmując mówi o tym jak nie wchodzić sobie w drogę i żyć w pokoju. Istnieje też jeden pechowy dla dziewczyny punkt owego traktatu, za zabicie Fae trzeba oddać własne życie.

„Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo nagle przed chatą zagrzmiał czyjś ogłuszający ryk. Drzwi wejściowe gwałtownie się otworzyły i do środka wpadły tumany śniegu. Na progu stał olbrzymi, warczący złowrogo stwór.”

***

„– Jakiego zadośćuczynienia wymaga Traktat?

– Życie za życie – odparł stwór, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. – Każdy niesprowokowany atak człowieka na jednego z fae wymaga zapłaty w postaci ludzkiego życia.”

    Od tego momentu zaczyna się zabawa. Więc zróbcie zapas jedzenia i picia, a najlepiej ustawcie budzik żeby nie zapomnieć jeść bo, Sarah J Maas porwie was na przygodę od której nie będziecie w stanie się oderwać. Nasza bestia zabiera bohaterkę do swojego dworu po drugiej stronie muru . Dwór Wiosny (bo taka nosi nazwę) jest jednym z siedmiu dworów Prythianu i od razu zdobył moje serce, pani Maas zauroczyła mnie opisami i tajemiczą klątwą ciążącą na dworze , bo zapomniałam wspomnieć że wszyscy mieszkańcy Dworu Wiosny noszą na twarzy maski, których nie mogą zdjąć.  Jest tajemnica, intryga, i wątła nić uczucia która rodzi się między bohaterami nienawidzących się ras.









Bohaterowie:



Feyra – mamy tu heroine z krwi i kości. Polubiłam ją bardziej niż Celaene ze Szklanego Tronu. Celaena czasem zachowuję się jak ja w gimnazjum, czyli trochę emo 😉  Feyra jest bardziej ludzka. Odważna, mądra, samodzielna podobało mi się, że kiedy popełniała błędy od razu brała się do działania żeby je naprawić.  Jest zdolna do największych poświęceń w imię czegoś co kocha. Jest to też bohaterka która wie, że jeśli sama czegoś nie zrobi – nie ma co liczyć na innych. Nie sposób się z nią nudzić i jej nie kibicować.



Męscy bohaterowie - nie oszukujmy to oni w znacznej części robią robotę w tej książce Mamy Tamlina złotowłosego księcia fae o temperamencie bestii, Luciena ze swoimi ognistymi włosami i ciętym językiem, Rhysanda tajemniczego, księcia cieni.  Obok żadnego z nich nie da się przejść obojętnie, Sarah J Maas bardzo dobrze wie jak wykreować męskie postacie, tak żeby zawróciły w głowie. To nie są ładne góry mięśni, każdy z nich ma swoją historię, swoje zalety i wady, boryka się z własnymi demonami. Ja jako, że od zawsze należę do #teamyennefer mam słabość do fiołkowych oczów. Wy przekonajcie się sami który z bohaterów skradnie wasze myśli i serca.



Potwory- mamy tu całą masę  świetnych potworów.  Widać tu inspiracje baśniami i legendami,  świat Maas jest cudownie dopracowany w każdym szczególe. Dajmy na to takiego Suriela nie jest bezmyślnym stworem, wokół niego jest cała otoczka i historia, dowiemy się gdzie go znaleźć, jak złapać, co potrafi, jak się z nim obchodzić. Scena kiedy Feyra z nim rozmawia jest rewelacyjna. Nic tylko w przyszłości czekać na osobną serię - fantastyczne potwory i jak je znaleźć w wersji Sarah J Maas 😃.



Inspiracje:



"Niech Kocioł cię ocali. Niech Matka ukoi cię w swoich objęciach. Oby dane ci było przekroczyć wrota i odetchnąć nieśmiertelną krainą mlekiem i miodem płynącą. Nie lękaj się zła, nie odczuwaj bólu. Odejdź w pokoju ku wieczności."



Jeśli nie interesują was baśnie i legendy możecie śmiało opuścić ten fragment, ale dla wszystkich dworomaniaków może być ciekawe przeczytać czym inspirowała się Sarah J Maas i w ten sposób jeszcze lepiej poznać wykreowany przez nią świat. Ostrzegam, że mogą pojawić się również malutkie spojlery, czytając czym się inspirowała dowiemy się czego można spodziewać się w książce.

Moim ukochanym pisarzem jest J.R.R. Tolkien i uwierzcie mi, że potrafiłam miesiącami czytać baśnie starooangielskie i nordyckie, mitologię skandynawską i wyszukiwać powiązania i inspiracje. Najlepsze miesiące mojego życia 😉 Gdyby tylko istniał zawód książkoholika – detektywa byłabym do niego stworzona 😊 Dlatego usiadłam z całym zapałem do pracy i przedstawię Wam dwie opowieści w których znajdziemy więcej losów Feyry niż w reklamowaniej na okłądce Pięknej i Bestii. 





East of the Sun, West of the Moon po polsku  Na wschód od słońca i na zachód od księżyca
 



To norweska baśń której autorem jest  Peter Christen Asbjørnsen, bohaterka tej opowieści zostaje oddana przez swoją ubogą rodzinę bestii, jako narzeczona. Jak może wyglądać bestia w wersji sandynawskiej? To nic innego jak wielki biały niedźwiedź, który  zabiera ją do swojego pałacu. Pałac jest piękny i niczego bohaterce tam nie brakuje, jednak okazuję się, że na księciu ciąży klątwa rzucona przez jego złą macochę.  Uratować go może jak pewnie już się domyślacie jedynie prawdziwa miłość. Dziewczyna i jej niezbyt mądre poczynania sprawiają jednak, że książe musi wrócić do macochy, której zamek znajduje się na wschód od słońca i na zachód od księżyca. Jeśli do tej pory znaleźliście już powiązania do historii Feyry to dodam jeszcze, że bohaterka z baśni podejmuje się niewykonalnego zadania. Chce znaleźć zamek i uratować wybranka serca, po wielu przejściach udaje jej się go odnaleźć. Jednak musi wykazać się nie lada sprytem, żeby przechytrzyć złą macochę.

Sama Sarah J Maas przyznaje, że to jedna z jej ulubionych baśni, a ja od siebie serdecznie polecam nie tylko tę, ale  i inne skandynawskie jak te ze zbioru Zamek Soria Moria.

Tam Lin  –  jeśli poprzednia baśń ma wiele powiązań fabularnych z Dworem Cierni i Róż to posłuchajcie tej szkockiej ballady. 



Imię księcia bestii również nie wzięło się znikąd. Jego inspiracją była postać Tam Lina bohatera szkockiej ballady o jasnowłosym rycerzu i królowej elfów. Tam Lin jest znudzonym swoim życiem rycerzem i władcą zamku, marzy mu się pokonanie smoka, zdobycie chwały i pięknej kobiety. Jednak nic co dzieje się w jego ojczyźnie go nie interesuje, zabawy są nudne, a kobiety mało wyjątkowe. Pewnego razu zasypia on w lesie, gdzie budzi go postać która pojawiała się w jego snach, przepiękna królowa elfów. Tam Lin jest w stanie oddać wszystko, łącznie ze swoim śmiertelnym życiem by służyć królowej, i godzi się na jej warunki. Będzie mógł odwiedzać swoją ojczyznę, ale tylko pod warunkiem, że za każdym razem skrzywdzi jedną niewinną istotę. Będzie mógł również odzyskać swoje śmiertelne życie, ale tylko jeśli śmiertelna dziewczyna pokocha go tak bardzo iż będzie w stanie zaryzykować swoje życie, aby odzyskać jego człowieczeństwo. Przyznajcie że ostatni fragment klątwy brzmi podobnie jak ta która znamy z Dworu Cierni i Róż. Tam Lin zaczyna życie u boku swojej elfiej królowej, jednak po roku zaczyna odczuwać znużenie życiem w przepychu i luksusach, tęskni za swoja ojczyzną i postanawia ją odwiedzić. Okazuje się, że świat elfów i ludzi połączony jest przejściem porośnietym krzakami róż i cierni  oraz, że rok spędzony w krainie elfów równa się stu w krainie śmiertelników, Tam Lin został uznany za zaginionego, a jego zamkiem rządzą dalecy krewni. Podaje się on za zagubionego rycerza i odwiedza swoje włości. Tam poznaje córkę władcy Janet i oboje się w sobie zakochują. Od tamtej pory co nów Janet wymyka się i odwiedza Tam Lina. Kiedy ojciec dziewczyny się o tym dowiaduje zamyka ją w wieży, z której tej udaje się uciec do ukochanego. Wtedy Tam Lin wyznaje wszystko Janet, a ta postanawia o niego walczyć. Czeka w nocy, w umówiomym miejscu, gdzie ma przejeżdzać orszak królowej. Kiedy zatrzymuje konia i bierze ukochanego w objęcia, spostrzega ich królowa i wpada we wściekłość. Mówi, że odda Tam Lina jedynie jeśli dziewczyna przejdzie jej próby, i stwierdza iż Janet ze swoją wielką odwagą i miłością jest warta więcej niż stu podobnych Tam Linowi mężczyzn.  Wszystkie elfy drżą przed gniewiem swojej królowej jednak Janet stawia jej czoła bez lęku. Zwycięsko przechodzi próby. Spotkałam się z kilkoma zakończeniami tej opowieści jedna mówi, że Tam Lin i Janet żyli długo i szczęśliwie, druga że zła królowa zamieniła Tam Lina w kamień, trzecia że w kamień zamieniła jego serce.

Znalazłam jeszcze kilka innych postaci i zdarzeń oraz mitów które je przypominają, z chęcia przytocze ich więcej przy recenzji Dworu Mgły i Furii, który kryje nie mniej podobnych skarbów.



PLUSY:

+ świetnie wykreowane postacie

+piękne opisy miejsc

+ fabuła która, kiedy już nas wciągnie, wyrzuci nas na ostatniej stronie z olbrzymim kacem książkowym



MINUSY:

- tylko dwie książki przed nami ;(



OCENA:

★★

9/10



Ocena książkowej sroki:

Okładka jest śliczna, mam angielską wersję która posiada efektowe trójwymiarowe wzory (nie wiem czemu w polskiej wersji ich nie ma). Następne tomy kupuję już w twardej oprawie, jest jeszcze ładniejsza.💓







 Podsumowując, polecam Dwór Cierni i Róż całym moim sercem dworomaniaka. Sarah J Maas wykreowała cudowne postacie, fabułę, napięcie, intrygi, tajemnice, miejsca, moje peany się nie kończą 😍 Polecam Wam angielską wersję książki, gdyż autorka posługuję się naprawadę pięknym językiem.  Mamy tu sztandarowe motywy literatury New Adult, jest ratowanie świata, jest trójkąt miłosny, ale wszystko w tak porywającym wydaniu, że długo o tym nie zapomnimy. Całe szczęscia kaca książkowego można wyleczyć drugim tomem, który zostawi was w jeszcze gorszym stanie😂

Ach i pamiętacie najbardziej irytujący fragment z "Królowej Cieni"? Ten, gdzie Rowan boi się, że Celaena będzie zbyt głośno? W tej serii możemy liczyć, że nikt nie będzie miał równie głupich obaw😉

"Nie mogłam się poruszyć, nie mogłam zebrać myśli. Cały mój świat zawęził się do tego uczucia, do jego warg i zębów na mojej skórze. Nie wgryzł się w mięsień, lecz trzymał na tyle mocno, abym nie mogła się poruszyć. Naparł na mnie całym ciałem. Nacisk przesłonił mi oczy czerwoną mgłą, w której jaśniały oślepiające błyskawice. Jęknęłam i przywarłam do niego biodrami."

Taki mały przedsmak dla tych którzy nie czytali. 😃 Tamlin to bestia. 
Z tym miłym cytatem skończe tego posta , dajcie znać co wy myślicie o Dworze? Czytaliście czy dopiero jest przed Wami?





Alámenë,

Bestia 






20:39

EPIK BOX - 1001 nocy

EPIK BOX - 1001 nocy

EPIK BOX

  Luty- 1001 nocy

Lutowy aka marcowy 😉 Epik Box był pierwszym na który się skusiłam. Z EpikPage zamawiałam już Epik Pack oraz zakładki i nigdy się nie zawiodłam.
Powiem więcej - ostatni Pack z Dworu Mgły i Furii był rewelacyjny 😍

 Nad boxem często się zastanawiałam, jednak zawsze fakt, że za tę cenę  mogę kupić kilka książek które sama wybiorę wkońcu zawsze wygrywał 😏

Co takiego przekonało mnie tym razem?
Fakt, że do boxa miała być dołączona figurka FunkoPop Minis, a książka miała zostać wysłana przed premierowo i zawierać dedykację od autorki, w dodatku temat 1001 nocy bardzo mi się podobał. Pomyślałam więc, że to dobry moment, żeby spróbować.



Jakiś czas przed wysyłką boxa okazało się, że figurki nie będzie, dostawca się nie wywiązał. Zdarza się, oczywiście nie byłam zachwycona, gdyż jak wspomniałam był to jeden z powodów dla którego zdecydowałąm  się na zakup, ale wierzyłam że inne gadżety nadrobią ten mały zawód.
Kolejny jednak nadszedł niedługo po poprzedniej wiadomości,  wysyłka się opóźni i niestety książka nie dotrze przed, a już po premierze. Wtedy byłam 100% pewna, że będzie to "Zakazane życzenie" więc frajda z niespodzianki w tym względzie mnie i wszystkich innych również ominęła.
Co zatem znalazło się w boxie i czy nadrobił te kilka niedogodności?


Po otwarciu pudełka moim oczom ukazał zachęcający napis.





Była to teczka, ładna ale wykonana z dość cienkiego materiału i jak widać spakowana w pudełku tak, że była zgięta już przy wyjmowaniu 😐 W teczce znajdowały się plakaty:




Plakaty są naprawdę fajne, przedstawiając między innymi Kaza i Inej oraz Feyre i Rhysa 💕. Uwielbiam grafiki od #taratjah, ale po kilku zgięciach na środku plakatu pozostaje biała wytarta linia. Raczej więc ich nie powiesze.





Torba to według mnie najmocniejszy punkt boxa. Jest cudowna, mocna i dobrze wykonana. Uwielbiam ją 💓




Reszta gadżetów to :

  • magnetyczna zakładka - sowa. Mam już jej mniejszą wersję i szczerze trochę nie rozumiem powiązania z tematem 1001 nocy.
  • zeszyt- wizualnie wypadna naprawdę całkiem ładnie
  • lusterko - hmm nie mam pojęcia do czego może mi się przydać, jest małe i nie ma żadnej osłony więc siłą rzeczy będzie się brudzić. Dla mnie czystość tafli jest dość istotną cechą lusterka ;)
  •  podkładka pod kubek w kształcie gwiazdy





Książka i dedykacja - tu nastąpił kolejny mały zawód książka zapowiada się świetnie i napewno ją przeczytam, natomiast dedykacja to ta mała wydrukowana karteczka. Chyba nie tego się spodziewałam 😩


 Ogólnie rzecz ujmując było trochę szczegółów, ktore popsuły mi odbiór boxa, sam brak figurki jestem w stanie zrozumieć bardziej zawiodłam się na opoźnieniu w wysyłce i tej nieszczęsnej dedykacji.  Jednak nie zmienia faktu, że i tak cieszę się z każdego gadżetu. Torba i książka są przepiękne, a na plakat Rhysa przecież nie będę narzekać 😍  Uwielbiam frajdę towarzyszącą otwieraniu takich prezentów, a gadżetów trzeba przyznać było sporo. Myślę, że jeśli temat znów kiedyś mnie zainteresuję to z chęcia jeszcze skuszę się na Epik Boxa.

Dajcie koniecznie znać jakie są Wasze wrażenia!

Alámenë,
Bestia



22:47

EPIK PACK - DWÓR MGŁY I FURII

EPIK PACK - DWÓR MGŁY I FURII



A half smile played on his lips. "What's a mortal woman doing here on Fire Night?" His voice was a lover's purr that sent shivers through me, caressing every muscle and bone and nerve.



EPIK PACK - DWÓR MGŁY I FURII

Cena : 14 zł + KW
 Och jak ja czekałam na ten list! To moje zdaje się drugie zamówienie z Epik Page (niedługo recenzja Epik Boxa) i co tu dużo pisać : zakochałam się! Uwielbiam wszystko od szarej koperty po każdą najmniejszą gwiazdkę w oczach Rhysa.
To zapewne trwało kilka sekund od czasu kiedy pojawiła się informacja jaki będzie temat Epik Packa, do momentu kiedy zamówienie było złożone. No doubts, no regrets 😍




Do rzeczy, pack zawiera:



2 x papierowe zakładki zakończone wstążką, z ukochanymi cytatami z Dworu 


“When you spend so long trapped in darkness, you find that the darkness begins to stare back.”
“To the stars who listen—and the dreams that are answered.”  


Przynajcie, że zdarzyło Wam się już wznosić toasty do tego drugiego;)
Wykonane są na dobrej jakości fakturowanym  papierze. Może jakość druku mogłaby być nieco lepsza, ale to szczegół na który w ocenie całości przymykam oko.

1 x kartka z tym samym cytatem, tym razem po polsku 

2 x magnetyczna zakłada. Czy muszę pisać z kim? Może dla formalności Księżna i Książę Dworu Nocy Feyra i Rhysand.





Pack to obowiązkowa pozycja dla fanów serii Sarah J Maas. Za 14 zł dostajemy pakiet zakładek, który zadowoli każdego Dworoświra. Wiem z doświadczenia 😀 Zapewne niektórzy z Was sami potrafią zrobić piękne zakładki, ja jednak nie mam najmniejszego talentu w tej materii, dlatego z chęcią zamawiam u kogoś kto tak świetnie wykonuje swoją pracę.  Uwiodły mnie szczegóły z jakimi dostaję przesyłki z  EpikPage np. ta szara kopertka i naklejka, takie dbanie o drobiazgi roztapia moje serce książkowej (i nie tylko) sroki. Do tego dochodzi frajda z faktu, że nie wiemy do końca co otrzymamy. Każde zamówienie wiążę się z nie lada niespodzianką. Tu oczywiście pack odnosił się do konkretnej serii, ale i tak bawiłam się jak na gwiazdkę.

Polecam, sprawcie sobie taki mały prezent (czyt. macie Rhysa na własności to bije na głowę inne argumenty)

A wy jakie lubicie zakładki? Kupujecie boxy lub packi?

Alámenë,

Bestia 












22:10

ZAPISANE W KOŚCIACH - SIMON BECKETT

ZAPISANE W KOŚCIACH - SIMON BECKETT



„Trzecia nad ranem to martwa godzina. To godzina, kiedy śpiący jest w najgorszej formie psychicznej i fizycznej. Godzina, kiedy system obronny organizmu właściwie nie działa, kiedy obietnica poranka wydaje się nieskończenie odległa. O tej godzinie na wierzch wyłażą najmroczniejsze urojenia i najgorsze strachy.”




Tytuł: Zapisane w kościach
Autor: Simon Beckett

Przytoczony cytat w doskonały sposób obrazuje klimat książki. Simon Beckett to nazwisko znane miłośnikom thillerów i kryminałów. Sławę zdobył po ukazaniu się „Chemii śmierci” czyli pierwszego tomu przygód antropologa Davida Huntera. Pierwszą część serdecznie polecam (choć osoby o wrażliwym żołądku raczej nie powinny sięgać po tę pozycję😉 ). Dziś chciałabym zachęcić do zapoznania się z drugą częścią serii, bo uwierzcie Pan Beckett sprawi, że ciarki przejdą Wam po plecach.


Fabuła:

W książce doktor Hunter zabiera nas na Hebrydy Zewnętrzne ( archipelag wysp na północy Szkocji), a konkretniej na małą wyspę o nazwie Runa. Fabuła z początku kręci się wokół odnalezionych tam niedawno szczątków człowieka, do doktora Huntera należy ocena czy, w tym odciętym od świata miejscu, nie doszło do zabójstwa. Po tytule możecie już domyślić się co konkretnie odnaleziono, jednak nie będę wam zdradzać innych tajemniczych szczegołów tej zbrodni, a uwierzcie mi w tych kościach nie ma nic zwykłego. Już od wejścia bohatera na prom który ma za zadanie zawieźć go na Rune, atakuje nas sztorm, który opuści nas dopiero na ostatnich stronach. Książka jest tak mrocznie mglista, szara i niepokojąca, że przez cały czas mamy wrażenie, że gdzieś we mgle czai się zło i nieustannie nas obserwuje. Kiedy nasz doktor trafia na wyspę, szorm rozkręca się i odcina wszystkich od zewnętrznego świata. Mamy więc sytuacje niczym z 10 murzynków Agathy Christe, jest wyspa, jest mordeca i brak możliwości kontaktu z resztą świata.  To co uwielbiam u Simona Becketta to fakt, że pisząc sprawia jakbym była obok Huntera i zaglądała antropologowi przez ramię, wielką zasługą jest narracja pierwszoosobowa, która znacznie pomaga w takim odbiorze. Czułam, że jestem na Runie, poznaję kolejnych jej mieszkańców i ich tajemnice, a także tajemnicę samej wyspy, badam szczątki zmarłych i probuję rozwikłać sprawę morderstwa. Muszę przyznać, że bawiłam się przy tym świetnie.


Bohaterowie : 

David Hunter- antropolog sądowy to naprawdę świetna postać. Jeśli czytaliście pierwszą część, wiecie już z jakimi demonami przeszłości musi mierzyć się nasz bohater.   Wspomnienia żony i córki wciąż prześladują Davida i przez to bohater jest wielowymiarowy, lubimy go, współczujemy i rozumiemy. Chociaż ja sama niekoniecznie podzielam pasję do grzebania w zwłokach w różnym stadium ich rozkładu,  to z chęcia daję się porwać opisom Becketta i asystuje doktorowi przy jego pracy. Jeśli lubicie zaskakiwać znajomych makabryczną wiedzą, to polecam przeczytać „Zapisane w kościach”, dowiecie się między innymi jak pali się ludzkie ciało, od czego zależy wielkość płomieni, co można wyczytać z ludzkich kości, masa fascynujących faktów rodem z trupiej farmy.

Mieszkańcy Runy – tu Beckett serwuje nam wyśmienity przekrój postaci, a każda z nich skrywa swoje tajemnice. Mamy lokalnych przedstawicieli policji, zmęczonego życiem sierżanta Frasera i młodego ambitnego posterunkowego McKinneya. Do śledztwa dołącza również emerytowany inspektor Broody,  który uciekł na wyspę spędzić w spokoju lata starości. Są lokalni celebryci, charyzmatyczne małżeństwo które niedawno zamieszkało na wyspie; darczyńcy wspierący lokalny biznes i mieszkańców. Jest też sympatyczna właścicielka hotelu oraz dziennikarka wściubiająca nos w śledztwo. Beckett zwinnie prowadzi nas pomiędzy postaciami, poznajemy ich cechy charakteru, a autor sprytnie zasiewa ziarenka niepewności co do każdej postaci.  Przynam się, że pewien fakt od początku wydał mi się podejrzany (i w końcowym rozrachunku wskazywał na morderce)  to jednak autor tak sprytnie wodził mnie za nos, że poszłam bez zastanowienia za jego tropem i dałam zaprowadzić się w manowce jak dziecko. Nie żałuje bo bawiłam się przy tym świetnie.

„I nagle zachybotało tuż przede mną. To nie był ani samochód, ani dom. To było przez nikogo
niepilnowane małe ognisko przed ruinami starej kamiennej chaty. Rozczarowany zacząłem powoli
rozpoznawać to, co zobaczyłem w blasku ognia. Wokoło stały dziwne skalne kopce i na ich widok coś sobie skojarzyłem. Zdałem sobie sprawę, że nie są to twory naturalne.
To były kurhany grobowe.”
Runa- wyspa to dla mnie osobny bohater w tej powieści. Miała tak cudowny klimat odciętej od świata, zamglonej, deszczowej, szkockiej wyspy , że czystą przyjemnością było podróżować po niej z dokrotem Hunterem. Dodajmy do tego jeszcze legendy i kurhany i mamy idealne miejsce zbrodni.


Plot twisty:

Simon Beckett potafi zaskoczyć. Czytając książkę dzieliłam się swoimi odkryciami z chłopakiem, pod koniec poddałam się, plot twisty zmieniały bieg śledztwa co akapit, jeśli uważacie że na kilkunastu ostatnich stronach wiecie kto był morderca, zaufajcie mi – mylicie się.  Do tego dochodzi ostatnia scena, której wcale się nie spodziewałam. Panie Beckett czapki z głów! 
To lektura dla czytelników o stalowych nerwach.

Plusy:

+ świetny klimat, dla mnie lepszy niż w „Chemii śmierci”
+  David Hunter – sprawia, że grzebanie w zwłokach jest fascynujące
+ Runa
+ Plot twisty, które wbijają w fotel
+Opisy miejsc zbrodni


Minusy:

- ginie za dużo fajnych postaci 😉


                                                              Ocena:

8/10
 


Polecane %

Żeby lepiej poczuć smak i zapach Szkocji polecam do czytania spróbować dobrej szkockiej whisky. 


Ocena książkowej sroki:



Okładki wydawnictwa Amber są dość klimatyczne, ale nie wyróżnia ich nic wśród innych kryminałów, ja wybrałam ebooka.


Podsumowując „Chemię  śmierci” polecam gorąco każdemu. Jeśli lubicie thillery w których morderca cały czas czai się w mroku, i nie przeszkadzają wam dość szczegółowe opisy miejsca zbrodni, to bez wachania sięgajcie po drugi tom przygód doktora Davida Huntera. Mordercza zabawa gwaratnowana! 
Dajcie znać jakie są Wasze ulubione thillery, i co sądziecie o powieściach Simona Becketta?

Alámenë,

Bestia 






22:45

SZEPTUCHA - KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK

SZEPTUCHA - KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK

"Twoja książka jest dobra i oryginalna z tym, że te części, które są dobre, nie są oryginalne, a te, które są oryginalne, nie są dobre"
Samuel Solomon

Tytuł: Szeptucha

Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk



Czuje wewnętrzną potrzebę podzielenia się z Wami swoją opinią o tej książce „Dzieło” owe zostało ostatnio okrzyknięte przez portal lubimyczytac.pl jako książka roku w kategorii fantastyka. Sam portal lubimyczytac, lubię i korzystam z niego dość często. Plebiscyt i wygrana uzależniona była od głosów czytelników. Sama nominacja „Szeptuchy” Katarzyny Bereniki Miszczuk w kategorii fantastyka wydała mi się  na wyrost, jednak moja reakcja na wygrana była mniej więcej taka jak Wojtka Mecwaldowskiego :


SERIO?! Tłumaczę sobie to jedynie tym, że większość głosujących nie czytała innych nominowanych książek, bo dla mnie jako fana fantastyki samo zestawienie pani Miszczuk z Sandersonem zakrawa na profanacje. Swoją drogą jaki sens ma głosowanie, skoro zna się jedna pozycje z 10?  Coż... ja wiem, że są różne gusta i absolutnie nie chce negować tego że książka może się podobać, czytajcie, oceniajcie sami i cieszcie się tym, ale KSIĄŻKA ROKU?! Fantastyka?!Postaram się zamieścić tu rzetelna recenzje, żeby choć trochę przedstawić dlaczego po zobaczeniu wyników moja wiara w ludzkość tak się zachwiała.

Z „Szeptuchą” zetknęłam się jeszcze przed jej internetowym fejmem. To było również moje pierwsze spotkanie z tą autorką.  Przeczytałam opis książki i napaliłam się jak szczerbaty na sucharki. Chciałabym jeszcze zaznaczyć że słowiański folklor to coś co kocham i nie jest mi obce. Swego czasu pochłaniałam wszystkie książki i artykuły które miały w tytule słowiańska mitologię, więc z powodzeniem mogę powiedzieć że Weles, Świętowit i reszta ferajny to moje dobre ziomki. Poza tym moja mama pochodzi z gór Świętokrzyskich, które za dziecka odwiedzałam co wakacje. Czy może być coś lepszego niż książka o czymś co kocham, której akcja rozgrywa się w miejscu tak bliskiemu memu sercu?

Fabuła:

Do rzeczy. Akcja książki dzieje się w współczesnej Polsce, w nieco alternatywnej rzeczywistości. Otóż Mieszko I nie przyjął chrztu przez co nasz kraj nigdy nie stał się chrześcijański. Tu można się przyczepić, że niby jak, że pewnie jak nie Mieszko to inni z pewnością by to zrobili, ale przyznajcie sami czy taka alternatywa nie brzmi kusząco? W końcu gdzie jak nie w książkach możemy pokusić się o takie wersje rzeczywistości. Polska jest pogańskim krajem dalej wierzącym w dawnych Bogów i przestrzegającym dawnych zwyczajów. Pomysł jak dla mnie rewelacja , z czystym sumieniem w tym aspekcie daje Pani Miszczuk 10/10 punktów.  Książka rozpoczyna się kiedy główna bohaterka kończy studia medyczne i zaczyna staż u Szeptuchy. Szeptucha to nikt inny jak wiejska znachorka, leczy wszystkie przypadłości nie tylko serca, ale i ducha. Metody leczenia są nieco inne niż współcześnie, ale całkiem interesujące, opis pracy Szeptuchy był jednym z ciekawszych wątków. Narracja jest tu pierwszoosobowa więc cała historia opisywana jest z perspektywy Gosławy Brzózki.

Bohaterowie : 

No i mamy Gosławę, o litości jeśli lubicie kiedy główna bohaterka wzbudza w was silne emocje polecam w ciemno Gosię. U mnie wywołała rządzę mordu.  Pomyślcie na chwilę o swoich ulubionych bohaterach, albo chociaż o takich którzy zapadli wam w pamięć. Teraz wyobraźcie sobie bohaterkę którą (jak sugeruje nam sam opis na okładce) definiuje : skończona medycyna, nowoczesność, lęk przed kleszczami i wiara w antybiotyki. Szach mat! Tyle.  Jakieś cechy osobowości? Brak. Charakteru? Jak powyżej. Główna bohaterka była dla mnie tak płytka, nieciekawa , irytująca i infantylna że szczerze kibicowałam czarnym charakterom książki, których zamiarem było unicestwić Gosię. Ja rozumiem Gosia ma hipochondrię, co w zestawieniu z faktem, że jest lekarka może być zabawne. No nie dla mnie, a przynajmniej nie jeśli autor co chwilę nam o tym przypomina. W pewnym momencie miałam ochotę walnąć ją w łeb żeby się ogarnęła. Lęk przed kleszczami jest śmieszny te kilka pierwszych razy, później jest tak samo zabawny jak smaczny może być odgrzewany kotlet.  Pomyślałam sobie nawet, że to może mój problem, że nie lubię bohaterów którzy podejmują głupie decyzje, którzy za nic mają sobie zdanie innych i irytują niczym niesforny nastolatek. Tak, przez pół książki każdy jeden bohater przekonuje Gosię, że bogowie istnieją. Ona jednak upiera się przy tym, że to głupie, że jacy bogowie, że ona jest taka racjonalna, bo Gosia jest taka mądra, po medycynie i nowoczesna. Jako, że narracja jest pierwszoosobowa mogę wam przytoczyć kilka z racjonalnych myśli bohaterki: 

O, cholera jasna! Poczułam, że robi mi się gorąco.
Jakiż on jest przystojny! To powinno być zabronione. Tacy mogą być tylko aktorzy i piosenkarze, których nie da się dotknąć.
Bo ja miałam wielką ochotę go dotknąć.
Tak, tak podobno zachowują się 24 latki. Racjonalne 24 latki!  Może na tej medycynie nie było mężczyzn? Ciężko stwierdzić.
Kolejnym przykładem może być sytuacja kiedy  bohaterka dowiaduje się że ma pewien dar, bogowie chcą ją wykorzystać i grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Aż przechodzą ciarki hm? Wreszcie mamy sztandarowy motyw z powieści fantasy, tajemniczy dar, który może być wykorzystany przez chciwych, potężnych słowiańskich bogów. Nasza bohaterka odkrywa tajemnice, pomaga jej w tym Szeptucha i  przytacza następującą legendę:

„Widząca rodzi się dokładnie raz na dwadzieścia cztery lata, przed pojawieniem się kwiatu , by mogła odnaleźć go wtedy gdy będzie w kwiecie wieku
Poczułam, że podłoga usuwa mi się spod stóp. „

Tak, w końcu normalna reakcja! Nie żadne kleszcze, nie ma Bogów, czy zachwyty nad klatą Mieszka. Przecież dowiedziała się że ma dar, a niebezpieczni Bogowie będą chcieli ją wykorzystać. Dobrze Gosiu w końcu reagujesz jak normalna kobieta!

"W kwiecie wieku?Serio? Na bogów, przecież ja mam dopiero dwadzieścia cztery lata. Nie jestem w żadnym kwiecie wieku. Nawet w legendach będą się czepiać ze nie mam jeszcze faceta?"



Tak, to sprawiło że podłoga usuwa się spod stóp bohaterce, fakt że ta zła legenda wypomina że w wieku 24 lat nie ma faceta.   
Spojrzałam na swoją półkę z książkami, i widzę Trylogię Husycka, Dożywocie, Lesia, całą masę książek, a  w nich bohaterów upartych jak osły, niedorzecznych, czasem lekko szalonych i nieporadnych jeszcze bardziej niż Gosława. I polubiłam tych bohaterów, denerwowali mnie w ten dobry sposób, rwałam włosy z głowy, ale kibicowałam im całym sercem. Z Gosią się nie polubiłam. Miała ogromny potencjał, zmarnowała go na powtarzające się kleszczofobie i zachwyty nad Mieszkiem.  Nuda!

Pora na drugiego bohatera, ale najpierw pozwolę sobie na małą zagadkę. Na okładce można przeczytać:
„Taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat” , bohater którego Gosia poznaje na początku książki (tak ten przystojny niczym „aktor i piosenkarz”...ech...) ma na imię Mieszko.  Zagadka: kim jest Mieszko? Czy ktoś z Was ma jakieś wątpliwości? Na Wasze nieszczęście Gosia dowie się o tym dopiero w połowie książki.
Coś co bardzo, irytuje mnie w książkach ogólnie, to sytuacja kiedy autor ma czytelnika za mało inteligentnego. Takie właśnie odniosłam wrażenie. Książka byłaby dużo lepsza, gdyby od samej informacji na okładce autorka nie zdradziła nam tajemnicy którą bohaterka odkrywa w połowie powieści. Mieszko (aka Mieszko I – szok hm? ) nie zaskakuje niczym, jest do bólu przewidywalny i nijaki.  Romans pomiędzy bohaterami (to żaden spojler, kolejne wielkie dzięki za info na okładce)- sprowadza się mniej więcej do tego że ona chce, on chce, ale jednak nie chce, a potem chce, ale w sumie to nie, a jednak tak. Otóż ten romans ma w sobie tyle emocji co wiedźmin po mutacjach. Właściwie to jednak wiedźmin ma ich więcej. Zdecydowanie.

Szeptucha (Baba Jaga). Z początku polubiłam ją najbardziej, charyzmatyczna babka, świetnie radzi sobie z ludźmi (podobało mi się jak sprytnie potrafiła odgadnąć prawdziwe potrzeby ludzi). Najwidoczniej jednak Gosława potrafi popsuć nawet taką twardą i ciekawą postać jak Jaga.  Z kolejnymi rozdziałami rola Szeptuchy sprowadza się do ujarzmiania głupoty Gosi, jej postać traci pazur i staje się nijaka.

SŁOWIAŃSKA MITOLOGIA:

Jak już wspomniałam od dawna interesuję się tym tematem i cieszę się że coraz więcej autorów czerpie z niej inspirację, wielkie brawa dla pani Miszczuk, że podjęła się tego tematu. Zauważyłam, że przyznawanie się do słowiańskich korzeni staje się ostatnimi czasy modne i popieram to całym słowiańskim sercem! Trzeba pamiętać że słowiańska mitologia i demonologia nie jest tak rozwinięta jak ta grecka, rzymska czy skandynawska, co z jednej strony może być utrudnieniem, ale jeśli spojrzymy na to z perspektywy autora to ma on ogromne pole do popisu kreując postacie i miejsca. Tu nie będę się za bardzo czepiać, pani Miszczuk zdecydowała się tak na takie opisy i postacie i to jest jej wizja. Brakowało mi jednak głębi i magii w tym wszystkim, każdy bóg był chytry, mściwy i niebezpieczny. Mimo to żaden mnie nie przeraził i nie wzbudził we mnie większych emocji.  Ot jakieś tam postacie. Najbardziej rozczarowało mnie chyba Jare Święto, wpiszcie w google, poszukajcie informacji o tym święcie naprawdę warto. Jest w nim magia, radość, szczęście, masa ciekawych obrządków, a każdy z nich miał jakieś znaczenie.  W książce kulminacja święta to kanapki z jajkiem, ognisko i ujaranie się ziołami. Serio? Opis na wikipedii brzmi lepiej.

PLUSY:

Okładka jest całkiem ładna.
Ubożątka są słodkie, bardzo je polubiłam.

MINUSY:

Cała reszta.

OCENA:
Gwiazdki : 2/10

ILOŚĆ WYPITYCH % :

Za mała, nawet najlepszy trunek nie był w stanie zabić smutku, po tak zmarnowanym potencjale i zregenerować zszarganych przez Gosławę nerwów. 

Podsumowując nie chce nikogo zrażać do tej książki, każdy niech czyta to co sprawia mu przyjemność. Mi jednak Szeptucha sprawiła tyle radości co wizyta u dentysty. Miała ogromny potencjał, zmarnowany przez płytkich bohaterów i nijaką fabułę. Mamy Polskę rządzoną przez Piastów, kurde tyle się może dziać, pole do popisu jest tak wielkie, a my nie dowiadujemy się nic. Mamy romans w którym nie widziałam uczuć, a jedynie pożądanie, i to też bez szału.
Najbardziej jednak dotknęło mnie to, że pozycja jest książką roku obok takich autorów jak Sanderson, Le Guin, którzy są ikonami fantastyki , nawet wśród polskich nominowanych znajdziemy o niebo lepsze pozycje, Nikita Jadowowskiej zabiłaby Gosię spojrzeniem,  a Konrad Marty Kisiel może uczyć jak rozbawić czytelnika bez chęci mordu.
Z chęcią poznam Wasze opinie, dlaczego ta książka aż tak się podobała? Może pomoże mi to zrozumieć jej fenomen i przywróci zachwianą wiarę w ludzkość.
Alámenë,

Bestia 
Copyright © 2016 Book Beast , Blogger