22:45

SZEPTUCHA - KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK


"Twoja książka jest dobra i oryginalna z tym, że te części, które są dobre, nie są oryginalne, a te, które są oryginalne, nie są dobre"
Samuel Solomon

Tytuł: Szeptucha

Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk



Czuje wewnętrzną potrzebę podzielenia się z Wami swoją opinią o tej książce „Dzieło” owe zostało ostatnio okrzyknięte przez portal lubimyczytac.pl jako książka roku w kategorii fantastyka. Sam portal lubimyczytac, lubię i korzystam z niego dość często. Plebiscyt i wygrana uzależniona była od głosów czytelników. Sama nominacja „Szeptuchy” Katarzyny Bereniki Miszczuk w kategorii fantastyka wydała mi się  na wyrost, jednak moja reakcja na wygrana była mniej więcej taka jak Wojtka Mecwaldowskiego :


SERIO?! Tłumaczę sobie to jedynie tym, że większość głosujących nie czytała innych nominowanych książek, bo dla mnie jako fana fantastyki samo zestawienie pani Miszczuk z Sandersonem zakrawa na profanacje. Swoją drogą jaki sens ma głosowanie, skoro zna się jedna pozycje z 10?  Coż... ja wiem, że są różne gusta i absolutnie nie chce negować tego że książka może się podobać, czytajcie, oceniajcie sami i cieszcie się tym, ale KSIĄŻKA ROKU?! Fantastyka?!Postaram się zamieścić tu rzetelna recenzje, żeby choć trochę przedstawić dlaczego po zobaczeniu wyników moja wiara w ludzkość tak się zachwiała.

Z „Szeptuchą” zetknęłam się jeszcze przed jej internetowym fejmem. To było również moje pierwsze spotkanie z tą autorką.  Przeczytałam opis książki i napaliłam się jak szczerbaty na sucharki. Chciałabym jeszcze zaznaczyć że słowiański folklor to coś co kocham i nie jest mi obce. Swego czasu pochłaniałam wszystkie książki i artykuły które miały w tytule słowiańska mitologię, więc z powodzeniem mogę powiedzieć że Weles, Świętowit i reszta ferajny to moje dobre ziomki. Poza tym moja mama pochodzi z gór Świętokrzyskich, które za dziecka odwiedzałam co wakacje. Czy może być coś lepszego niż książka o czymś co kocham, której akcja rozgrywa się w miejscu tak bliskiemu memu sercu?

Fabuła:

Do rzeczy. Akcja książki dzieje się w współczesnej Polsce, w nieco alternatywnej rzeczywistości. Otóż Mieszko I nie przyjął chrztu przez co nasz kraj nigdy nie stał się chrześcijański. Tu można się przyczepić, że niby jak, że pewnie jak nie Mieszko to inni z pewnością by to zrobili, ale przyznajcie sami czy taka alternatywa nie brzmi kusząco? W końcu gdzie jak nie w książkach możemy pokusić się o takie wersje rzeczywistości. Polska jest pogańskim krajem dalej wierzącym w dawnych Bogów i przestrzegającym dawnych zwyczajów. Pomysł jak dla mnie rewelacja , z czystym sumieniem w tym aspekcie daje Pani Miszczuk 10/10 punktów.  Książka rozpoczyna się kiedy główna bohaterka kończy studia medyczne i zaczyna staż u Szeptuchy. Szeptucha to nikt inny jak wiejska znachorka, leczy wszystkie przypadłości nie tylko serca, ale i ducha. Metody leczenia są nieco inne niż współcześnie, ale całkiem interesujące, opis pracy Szeptuchy był jednym z ciekawszych wątków. Narracja jest tu pierwszoosobowa więc cała historia opisywana jest z perspektywy Gosławy Brzózki.

Bohaterowie : 

No i mamy Gosławę, o litości jeśli lubicie kiedy główna bohaterka wzbudza w was silne emocje polecam w ciemno Gosię. U mnie wywołała rządzę mordu.  Pomyślcie na chwilę o swoich ulubionych bohaterach, albo chociaż o takich którzy zapadli wam w pamięć. Teraz wyobraźcie sobie bohaterkę którą (jak sugeruje nam sam opis na okładce) definiuje : skończona medycyna, nowoczesność, lęk przed kleszczami i wiara w antybiotyki. Szach mat! Tyle.  Jakieś cechy osobowości? Brak. Charakteru? Jak powyżej. Główna bohaterka była dla mnie tak płytka, nieciekawa , irytująca i infantylna że szczerze kibicowałam czarnym charakterom książki, których zamiarem było unicestwić Gosię. Ja rozumiem Gosia ma hipochondrię, co w zestawieniu z faktem, że jest lekarka może być zabawne. No nie dla mnie, a przynajmniej nie jeśli autor co chwilę nam o tym przypomina. W pewnym momencie miałam ochotę walnąć ją w łeb żeby się ogarnęła. Lęk przed kleszczami jest śmieszny te kilka pierwszych razy, później jest tak samo zabawny jak smaczny może być odgrzewany kotlet.  Pomyślałam sobie nawet, że to może mój problem, że nie lubię bohaterów którzy podejmują głupie decyzje, którzy za nic mają sobie zdanie innych i irytują niczym niesforny nastolatek. Tak, przez pół książki każdy jeden bohater przekonuje Gosię, że bogowie istnieją. Ona jednak upiera się przy tym, że to głupie, że jacy bogowie, że ona jest taka racjonalna, bo Gosia jest taka mądra, po medycynie i nowoczesna. Jako, że narracja jest pierwszoosobowa mogę wam przytoczyć kilka z racjonalnych myśli bohaterki: 

O, cholera jasna! Poczułam, że robi mi się gorąco.
Jakiż on jest przystojny! To powinno być zabronione. Tacy mogą być tylko aktorzy i piosenkarze, których nie da się dotknąć.
Bo ja miałam wielką ochotę go dotknąć.
Tak, tak podobno zachowują się 24 latki. Racjonalne 24 latki!  Może na tej medycynie nie było mężczyzn? Ciężko stwierdzić.
Kolejnym przykładem może być sytuacja kiedy  bohaterka dowiaduje się że ma pewien dar, bogowie chcą ją wykorzystać i grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Aż przechodzą ciarki hm? Wreszcie mamy sztandarowy motyw z powieści fantasy, tajemniczy dar, który może być wykorzystany przez chciwych, potężnych słowiańskich bogów. Nasza bohaterka odkrywa tajemnice, pomaga jej w tym Szeptucha i  przytacza następującą legendę:

„Widząca rodzi się dokładnie raz na dwadzieścia cztery lata, przed pojawieniem się kwiatu , by mogła odnaleźć go wtedy gdy będzie w kwiecie wieku
Poczułam, że podłoga usuwa mi się spod stóp. „

Tak, w końcu normalna reakcja! Nie żadne kleszcze, nie ma Bogów, czy zachwyty nad klatą Mieszka. Przecież dowiedziała się że ma dar, a niebezpieczni Bogowie będą chcieli ją wykorzystać. Dobrze Gosiu w końcu reagujesz jak normalna kobieta!

"W kwiecie wieku?Serio? Na bogów, przecież ja mam dopiero dwadzieścia cztery lata. Nie jestem w żadnym kwiecie wieku. Nawet w legendach będą się czepiać ze nie mam jeszcze faceta?"



Tak, to sprawiło że podłoga usuwa się spod stóp bohaterce, fakt że ta zła legenda wypomina że w wieku 24 lat nie ma faceta.   
Spojrzałam na swoją półkę z książkami, i widzę Trylogię Husycka, Dożywocie, Lesia, całą masę książek, a  w nich bohaterów upartych jak osły, niedorzecznych, czasem lekko szalonych i nieporadnych jeszcze bardziej niż Gosława. I polubiłam tych bohaterów, denerwowali mnie w ten dobry sposób, rwałam włosy z głowy, ale kibicowałam im całym sercem. Z Gosią się nie polubiłam. Miała ogromny potencjał, zmarnowała go na powtarzające się kleszczofobie i zachwyty nad Mieszkiem.  Nuda!

Pora na drugiego bohatera, ale najpierw pozwolę sobie na małą zagadkę. Na okładce można przeczytać:
„Taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat” , bohater którego Gosia poznaje na początku książki (tak ten przystojny niczym „aktor i piosenkarz”...ech...) ma na imię Mieszko.  Zagadka: kim jest Mieszko? Czy ktoś z Was ma jakieś wątpliwości? Na Wasze nieszczęście Gosia dowie się o tym dopiero w połowie książki.
Coś co bardzo, irytuje mnie w książkach ogólnie, to sytuacja kiedy autor ma czytelnika za mało inteligentnego. Takie właśnie odniosłam wrażenie. Książka byłaby dużo lepsza, gdyby od samej informacji na okładce autorka nie zdradziła nam tajemnicy którą bohaterka odkrywa w połowie powieści. Mieszko (aka Mieszko I – szok hm? ) nie zaskakuje niczym, jest do bólu przewidywalny i nijaki.  Romans pomiędzy bohaterami (to żaden spojler, kolejne wielkie dzięki za info na okładce)- sprowadza się mniej więcej do tego że ona chce, on chce, ale jednak nie chce, a potem chce, ale w sumie to nie, a jednak tak. Otóż ten romans ma w sobie tyle emocji co wiedźmin po mutacjach. Właściwie to jednak wiedźmin ma ich więcej. Zdecydowanie.

Szeptucha (Baba Jaga). Z początku polubiłam ją najbardziej, charyzmatyczna babka, świetnie radzi sobie z ludźmi (podobało mi się jak sprytnie potrafiła odgadnąć prawdziwe potrzeby ludzi). Najwidoczniej jednak Gosława potrafi popsuć nawet taką twardą i ciekawą postać jak Jaga.  Z kolejnymi rozdziałami rola Szeptuchy sprowadza się do ujarzmiania głupoty Gosi, jej postać traci pazur i staje się nijaka.

SŁOWIAŃSKA MITOLOGIA:

Jak już wspomniałam od dawna interesuję się tym tematem i cieszę się że coraz więcej autorów czerpie z niej inspirację, wielkie brawa dla pani Miszczuk, że podjęła się tego tematu. Zauważyłam, że przyznawanie się do słowiańskich korzeni staje się ostatnimi czasy modne i popieram to całym słowiańskim sercem! Trzeba pamiętać że słowiańska mitologia i demonologia nie jest tak rozwinięta jak ta grecka, rzymska czy skandynawska, co z jednej strony może być utrudnieniem, ale jeśli spojrzymy na to z perspektywy autora to ma on ogromne pole do popisu kreując postacie i miejsca. Tu nie będę się za bardzo czepiać, pani Miszczuk zdecydowała się tak na takie opisy i postacie i to jest jej wizja. Brakowało mi jednak głębi i magii w tym wszystkim, każdy bóg był chytry, mściwy i niebezpieczny. Mimo to żaden mnie nie przeraził i nie wzbudził we mnie większych emocji.  Ot jakieś tam postacie. Najbardziej rozczarowało mnie chyba Jare Święto, wpiszcie w google, poszukajcie informacji o tym święcie naprawdę warto. Jest w nim magia, radość, szczęście, masa ciekawych obrządków, a każdy z nich miał jakieś znaczenie.  W książce kulminacja święta to kanapki z jajkiem, ognisko i ujaranie się ziołami. Serio? Opis na wikipedii brzmi lepiej.

PLUSY:

Okładka jest całkiem ładna.
Ubożątka są słodkie, bardzo je polubiłam.

MINUSY:

Cała reszta.

OCENA:
Gwiazdki : 2/10

ILOŚĆ WYPITYCH % :

Za mała, nawet najlepszy trunek nie był w stanie zabić smutku, po tak zmarnowanym potencjale i zregenerować zszarganych przez Gosławę nerwów. 

Podsumowując nie chce nikogo zrażać do tej książki, każdy niech czyta to co sprawia mu przyjemność. Mi jednak Szeptucha sprawiła tyle radości co wizyta u dentysty. Miała ogromny potencjał, zmarnowany przez płytkich bohaterów i nijaką fabułę. Mamy Polskę rządzoną przez Piastów, kurde tyle się może dziać, pole do popisu jest tak wielkie, a my nie dowiadujemy się nic. Mamy romans w którym nie widziałam uczuć, a jedynie pożądanie, i to też bez szału.
Najbardziej jednak dotknęło mnie to, że pozycja jest książką roku obok takich autorów jak Sanderson, Le Guin, którzy są ikonami fantastyki , nawet wśród polskich nominowanych znajdziemy o niebo lepsze pozycje, Nikita Jadowowskiej zabiłaby Gosię spojrzeniem,  a Konrad Marty Kisiel może uczyć jak rozbawić czytelnika bez chęci mordu.
Z chęcią poznam Wasze opinie, dlaczego ta książka aż tak się podobała? Może pomoże mi to zrozumieć jej fenomen i przywróci zachwianą wiarę w ludzkość.
Alámenë,

Bestia 

10 komentarzy:

  1. Świetna recenzja 😁 prosto, szczerze, na temat 👍 Będę stałym gościem na twoim blogu 😊
    http://zaczytana-ana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) to będziemy się obie odwiedzać :)

      Usuń
  2. Znalazłam opcję komentowania! (brawo ja ;D)
    "Szeptuchy" nie czytałam i cały czas się waham, ale recenzja bardzo wartościowa. Chętnie będę zaglądała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to fakt muszę zmienić szablon lokalizacja komentarzy to tragedia ;) Gratuluję :D
      Sprawdź sama najlepiej, jak chcesz mogę odstąpić swoją książkę nie będę za nią płakać :D

      Usuń
  3. Kupiłam po promocyjnej cenie Szeptuchę i Noc kupały, więc mam w zamiarze je przeczytać :D. Ogólnie po fantastykę rzadko sięgam, ale tyle dobrego czytałam o tych książkach, że się skusiłam. Oby mój odbiór tej pozycji był chociaż troszkę lepszy, bo po prostu się zezłoszczę haha :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią poznam Twoje zdanie! Ja chyba za dużo oczekiwałam po tej pozycji, bo fantastyki czytam sporo :) i mam alergie na głupie bohaterki, o mamo jak one działają mi na nerwy ! Całkiem możliwe, że to ze mną jest coś nie tak, a nie z książką ;)

      Usuń
  4. O nie. Z "Szeptuchą" się nie polubiłam, bo choć fabuła i owszem wciągnęła mnie, bardzo podobały mi się aspekty słowiańskie, sama szeptucha i medycyna naturalna, to bohaterowie doprowadzali mnie do szału. A trzymając się dentystycznych porównań - do zgrzytania zębami. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff cieszę się, że nie tylko mnie tak działa na nerwy :) Szkoda zębów na "Szeptuchę" chyba, że uda Ci się je wyleczyć medycyną naturalną ;)

      Usuń
  5. Czytałam tej autorki trylogię o Wiktorii i książkę "Wilk", były to udane spotkania z twórczością pisarki. Ale co do "Szeptucha", od początku mnie coś odpycha od tej książki i chyba dobrze :D Pozdrawiam xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coś w stylu pisania Pani Miszczuk co bardzo mnie odstrasza, chyba głównie chodzi o bohaterów są dla mnie albo bez charakteru albo przesadnie irytujący;) No cóż :D

      Usuń

Copyright © 2016 Book Beast , Blogger